Efraim – ojciec, który przeżył swoich synów

O domniemaniu niewinności

28 luty 2014

Efraim – ojciec, który przeżył swoich synów

Autor:
Samuel Królak

Synami Efraima byli: Szutelach, jego synem był Bered, jego synem Tachat, jego synem Eleada, jego synem Tachat, Jego synem był Zabad, jego synem Szutelach, jego synami Ezer i Elead. Lecz zabili ich ludzie z Gat, urodzeni w tej ziemi, gdyż tamci wyruszyli tam, aby zająć ich stada. Efraim, ich ojciec, opłakiwał ich przez długi czas i wtedy przychodzili jego bracia, aby go pocieszać.
1 Krn 7:20-28

Są takie (a) biblijne treści, co do których w gronie wierzących osób do różnicy zdań dojść nie może, bo zwyczajnie się nie da, choćby i się chciało. Np. nikt nie dyskutuje, czy Jezus był założycielem chrześcijaństwa, czy nie, bo to uchodzi za rzecz podstawową. Nie mam tu na myśli quorum innego niż chrześcijańskie, np. różne popularnonaukowe piśmidła poddają wszystko w wątpliwość, goniąc za każdą gnostyczną ciekawostką; o takich nie piszę.

Następnie spotykamy (b) inną grupę prawd z Pism Świętych, takich prawd, które są trudniejsze do pojęcia, a przez to przyciągają uwagę i ciekawość, wokół tych wyrastają czasem zróżnicowane komentarze; jedne wspólnoty religijne są w nich bardziej obeznane od drugich, w zależności od stopnia radykalizacji stawia się je w jednym rzędzie z prawdami typu „a”, uzależniając tożsamość, a czasem zbawienie grupy od przyjęcia głoszonych egzotycznych teorii, albo przeciwnie – pozostawia się członkom swobodę opinii. Zapewne każdy czuje o jakie informacje biblijne może tu chodzić. O przeróżne, na przykład: czy chrześcijanin powinien święcić szabat, w jakim kształcie było drzewo, na jakim umarł Pan Jezus, co to jest symboliczny Babilon et cetera. Ogólnie można prawdy „b” nazwać doktrynami spornymi, choć da się (jak wierzy pewnie niejeden z nas) z Bożą pomocą i własnym wysiłkiem dojść do właściwego ich zrozumienia.

Na koniec spotykamy w świętym tekście, głównie Starym Testamencie, takie (c) treści, z którymi nie wiemy, co mamy zrobić. Może jest ktoś, kto rozumie Biblię jako całość, ale ja nie znam takiej osoby. Pewne teksty są niezrozumiałe, bo np. zapis jest skażony (częsta uwaga w Bibliach Tysiąclecia) albo bardzo niejasny, zawiły. Wiadomo, że w takiej sytuacji nie sposób zrekonstruować myśli autora, dalej – nie da się w takim wypadku trudnego miejsca właściwie pojąć, wyrobić własnej opinii na ten temat, zbudować lekcji etycznej. Czasem takie trudne miejsce rozświetli natchniony apostolski komentarz z drugiej części Biblii, ale tych niewyjaśnionych i niepowiązanych z niczym innym jest daleko więcej niż miejsc wytłumaczonych. Co więc w tym przypadku zrobić? Czy je czytać? Przecież to jest Biblia. Oczywiście, że poznawanie ich będzie korzystne. Jeśli nie jesteśmy minimalistami, którzy starają się okroić Biblię tylko do najpotrzebniejszych, niezbędnych do zbawienia informacji (a któż daje mi takie prawo, bym sam oceniał, co jest potrzebne, a co nie?), to z pewnością nie pogardzimy niczym ze „stołu Pańskiego”, nawet najmniejszą okruszynką (nawet chcielibyśmy więcej, gdyby było można mieć). Tekst taki może nie wnieść do naszego zrozumienia zbyt wiele, ale za to okaże się użyteczny w sprawdzeniu nas samych, w przeegzaminowaniu sposobu, w jaki podchodzimy do rzeczy niejasnych, nieznanych. Sprawdzi nasze nastawienie duchowe. Myślę, że poniższy fragment Księgi Kronik jest tego dobrym przykładem:

Synowie Efraima: synem jego Szutelach, synem jego Bered, synem jego Tachat, synem jego Eleada, synem jego Tachat, synem jego Zabad, synem jego Szutelach, a także Ezer i Elead. Zabili ich ludzie z Gat, urodzeni w tym kraju, bo tamci zstąpili, aby zabrać ich stada.

Efraim, ich ojciec, przez długi czas obchodził żałobę i przychodzili bracia jego, aby go pocieszyć.

Potem zbliżył się do żony swej, która poczęła i urodziła syna, i dał mu imię Beria, ponieważ stało się nieszczęście w jego domu.

Jego córką była Szeera, która zbudowała Bet-Choron niższe i wyższe oraz Uzzen-Szeera.

Synami jego byli Refach i Reszef, synem jego Telach, synem jego Tachan, synem jego Ladan, synem jego Ammihud, synem jego Eliszama, synem jego Nun, synem jego Jozue.
1 Krn 7:20-27

Jeśli ktoś miał okazję przeczytać poprzedni artykuł o Efraimie, to pamięta, że „zostawiliśmy” go w objęciach dziadka, który wyróżnił go ponad Manassesa, jego starszego brata. Lata mijały, a Pan rzeczywiście błogosławił patriarsze, dał mu między innymi wielu synów. Poza naszym tematowym fragmentem z Księgi Kronik wspomina o nich również genealogia z 4 Mojż. 26:35-37:

To są synowie Efraima według swoich rodów: od Szutelacha pochodzi ród Szutlachitów; od Bekera ród Bakrytów, od Tachana ród Tachanitów. A ci są synowie Szutelacha: Eran, od którego pochodzi ród Eranitów. To są rody Efraimitów, razem trzydzieści dwa tysiące pięciuset spisanych. Są to potomkowie Józefa według swoich rodów.
Lb 26:35-37

Łatwo byłoby, omawiając ten tekst, podać własne przypuszczenia na jego temat i wystarczająco mocno je uzasadnić, tworząc pozory nieomylnego sądu. Myślę, że wielu sług Słowa Bożego mierzy się z tą pokusą i może jej ulec, szczególnie, kiedy są utalentowanymi retorycznie, silnymi osobowościami (robi się to np. dla stworzenia odpowiedniego patosu, wywołania określonej reakcji emocjonalnej u czytelników i słuchaczy, albo po prostu, żeby uchodzić za mądrego w oczach innych). Nas jednak nie interesuje nic, tylko prawda, a prawda nie jest w każdym przypadku łatwa do uchwycenia, kiedy więc brakuje składników koniecznych do jej stwierdzenia, nie odrzucimy żadnej sugestii, ale też nie będziemy żadnej faworyzować. Tu właśnie tkwi trudność: dla wielu miejsc Biblii nie ma jednego, autorytatywnego podręcznikowego komentarza, jaki może byśmy sobie życzyli posiadać. Historia i postęp wiedzy wykluczają lub każą rewidować wiele z popularnych przekonań, jakie niegdyś rozpowszechnili wpływowi wierzący ludzie. Szczególnie jaskrawo odnosi się to do biblijnych proroctw dotyczących przyszłości. Bardzo dużo komentarzy do np. Objawienia św. Jana czy proroctw ST przestało być nawet prawdopodobnymi (np. te ze średniowiecza, nie mówiąc o późniejszych), rzeczywistość skorygowała różne ludzkie przypuszczenia i obliczenia, które wcześniej urosły do rangi obowiązujących doktryn, skądinąd wyrosłych z fascynacji Słowem Boga i wynikających z miłości do niego, co akurat jest pochwały godne. Nie ma co się za bardzo jednak do ludzkich konstrukcji myślowych i wyobrażeń przywiązywać, bo można przegapić Bożą rzeczywistość, na pewno wspanialszą od nawet najlepszej egzegezy.

Kiedy czytamy „nasz” ustęp z Kronik, zauważamy, że opisane tam szczegóły nie są znane z Księgi Rodzaju. Dobrze więc grecka Biblia nazywa tę księgę: Paraleipomena, „sprawy pominięte” (nazwę Księga Kronik i w ogóle podział tego dzieła na dwie osobne części wprowadził w swoim przekładzie Biblii Marcin Luter). Fragment, który rozważamy, jest częścią obszernych genealogii, które ukazują następstwo pokoleń w wybranych, zapewne głównych rodach izraelskich, a jest dla nas ciekawy dlatego, że – oprócz szkieletu, jaki stanowi zwykła w takich tekstach enumeracja imion – są tu też ciekawe dodatki fabularne, dotyczące osoby Efraima.

Potomków Efraima Kronikarz wymienia dziewięciu. Szutelach, Bered, Tachat, Eleada, Tachat, Zabad, Szutelach, Ezer, Elad. Zauważamy, że imiona „synów Efraima” się dublują, np. dwóch Tachatów, dwóch Szutelachów. Rozważmy to logicznie. O ile nadawano niekiedy imiona dzieciom po przodkach (zobacz casus Jana Chrzciciela, który omal nie został Zachariaszem, Łuk. 1:59), jak to jest i w polskim narodzie w zwyczaju, to nie znam przypadku, aby np. dwóch braci miało to samo imię (wiem, że moja znajomość albo nieznajomość rzeczy to też nie wyrocznia). Trzeba więc założyć, że chodzi tu nie o proste wyliczenie męskich potomków Efraima (bo na pewno nie chodzi o dziewięć pokoleń), ale o synów i wnuków. Relacja autora Kronik jest bardzo zawiła, nie lub prawie nie do logicznego zrekonstruowania. W każdym razie, na ile dobrze odczytuję te zapiski, porównując dane z Księgi Liczb i Kronik, to nieśmiało ustalam, że trzy pierwsze imiona – Szutelach, Bered, Tachat – dotyczą trzech najstarszych synów Efraima, którzy zdążyli spłodzić synów, i w tej sposób powstały rody efraimskie. Zdążyli... ponieważ niedługo potem nastąpiła tragedia, w której prawdopodobnie wszystkie te wymienione latorośle – razem dziewięciu – poniosły śmierć w konfrontacji z Filistyńczykami. Był więc za swoich czasów Efraim jakby izraelskim Hiobem. Pozostał sam, z małoletnimi wnukami tylko. I z żoną. Pocieszające jest to, że przynajmniej przyjaciół miał pewnych. Krewni przyszli i pocieszali go, a w stosownym czasie spłodził kolejnego potomka (trochę współcześnie może się negatywnie kojarzyć jego imię – Beria – ale po hebrajsku znaczy „z przyjacielem” i jest prawdopodobnie na pamiątkę wsparcia, udzielonego przez braci). Imię Efraim znaczy „podwójna urodzajność”. I rzeczywiście – zaowocował po raz drugi.

Rodzi się oczywiste pytanie: dlaczego Bóg tak boleśnie doświadczył wyróżnionego wcześniej Józefowego syna? Co się dokładnie stało? Kto i przeciw komu zawinił? I gdzie?

Przyczyn tragedii w domu Efraima może być wiele, a żadna nie jest pewna, czyli potwierdzona przez Słowo:

  • Wspomnieliśmy osobę Hioba. Pan dopuścił diabłu utrapić go, aby wypróbować wierność swojego sługi (Hiob 1). Tak samo mogło być i z Efraimem.
  • Przyczyną szczególnych nieszczęść mogło stać się też wyjątkowe wyróżnienie, dane mu przez dziadka, Jakuba. Szatan od czasów Edenu zainteresowany jest zrozumieniem Bożej obietnicy, danej Ewie, dotyczącej „Nasienia Niewiasty”, które ma go ostatecznie zniszczyć (1 Mojż. 3:15). Ponieważ jako wielowiekowy obserwator dziejów ludzkości wiedział, że cała ta rodzina jest dla Boga szczególna i przez Niego prowadzona, że Efraim jest kolejnym pierworodnym (choć my dziś wiemy, że Jezus pochodził z plemienia Juda), przeto postanowił szkodzić jemu i jego rodzinie, jeśli tylko będzie mógł, aby ewentualnie zlikwidować owo „nasienie niewiasty”.
  • Jeśli będzie mógł, właśnie. Czyli jeśli uzyska pozwolenie Boga. A kiedy Bóg może pozwolić na coś takiego? Kiedy ci, których chroni, „proszą się” o to, czyli sami wychodzą spod jego ochrony, przez grzech. Przykład z dzisiejszych czasów: jeśli pędzisz przez teren zabudowany z prędkością 150 km/h swoim samochodem, to choćbyś był pielgrzymem, jadącym, aby wygłosić kazanie otwierające konwencję międzynarodową, to Bóg może cię wydać na pastwę twojej brawury, tj. pozwolić na wypadek. Sam będziesz sobie winien. Może synowie Efraima zrobili coś niewłaściwego, coś, co ściągnęło na nich taki koniec? Tego nie wiemy. Dla porównania dzieci Hioba nie uczyniły nic takiego, co szczególnie obciążałoby ich w oczach Bożych, a mimo to poniosły śmierć. I tak bywa.

Co się dokładnie wydarzyło i gdzie? Kto przeciw komu zawinił?

1. Miejscem śmierci Izraelitów mogła być ziemia Goszen, o ile Efraim mieszkał ze swoim narodem, jest bowiem napisane, że „zstąpili”, irdu, a Goszen leżała przypuszczalnie w delcie Nilu, w depresji, w tzw. Dolnym Egipcie, najbardziej żyznej części kraju. Gatejczycy mogli więc być napastnikami, byli to być może kananejscy imigranci, którzy schronili się przed straszliwym głodem do Egiptu (jakiś czas wcześniej miało miejsce słynne siedmiolecie głodu, które pustoszyło również Kanaan). Według tej interpretacji oddaleni od strzeżonych egipskich miast Hebrajczycy i ich trzody byli łatwym celem dla Filistyńczyków. A byli zamożni, dziedziczyli bowiem po samym zarządcy Egiptu, Józefie. Nie potrzebowali więc kraść innym bydła, nie mówiąc o niebezpiecznej wyprawie do odległego Kanaanu.

Podsumowując, można na 1 Kron 7:21 spojrzeć tak:

„A pobili ich mężowie z Get, co się byli zrodzili w onej ziemi (synowie filistyńskich przychodźców, osiadłych w Egipcie); albowiem (ci Filistyńczycy) byli wtargnęli (zstąpili do Goszen), aby pobrali dobytki ich (Efraimitów)”.

Patrząc w ten sposób, zdejmujemy wszelką odpowiedzialność z nieszczęsnych Józefitów, których darzymy niejako automatyczną sympatią za pochodzenie od patriarchów, a Filistyńczyków – tych nielubianych – obarczamy winą za przelaną krew.

2. Niektóre komentarze (Targum, Raszi) sugerują jednak, że to synowie Efraima próbowali skraść Filistynom trzody:

  • Poszli do Kanaanu, choć było to wbrew przymierzu Boga z Abrahamem, szczegółowo wskazującemu, jak długo Ziemia Obiecana będzie jeszcze w posiadaniu rdzennych mieszkańców – 1 Mojż. 15:16.
  • Cóż, Gat filistyńskie również położone było na podwyższeniu, tzw. tel lub tell – „kopiec”).

Nie jest to (tzn. wina Efraimitów) sytuacją niemożliwą. Uczciwy badacz Starego Testamentu przyzna, że rodzina Jakuba, choć miała szlachetnych przedstawicieli, to nie była w całości bez skazy. Nie będziemy tu omawiać ich upadków, warto zajrzeć do Księgi Rodzaju i poczytać o postępkach Racheli, o braciach Józefa. Może o tych ostatnich tylko słowo. O tym, jak demoralizująco wpływała na nich, zwłaszcza synów nałożnic, jako dorastających chłopaków, chęć przypodobania się grupie, opowiada przekonująco br. Piotr Krajcer w wykładzie „Historia Józefa”.

I tutaj spostrzeżenie: synowie Efraima również wymienieni są jako grupa. Może też mieli na siebie zły wpływ, przychodziły im do głowy złe pomysły, które wspólnie zapragnęli zrealizować? Kradną nawet ludzie bogaci, dla zabawy, z nudów, dla „adrenaliny”. Nie jest to niestety wykluczone, choć nie chciałbym ich niesłusznie posądzić. Tu jest właśnie sprawdzian dla nas, jak patrzymy na sprawy niejasne. Tych ludzi być może spotkam w Królestwie Bożym i nie chciałbym, żeby mieli wobec mnie pretensję, że ich przedstawiłem w złym świetle (ale analogicznie nie chciałbym spojrzeć kiedyś w oczy Filistynom, mając świadomość, że rzuciłem na nich fałszywe posądzenie. Czym innym jest obrona swej własności, „podstawy egzystencji” a czym innym zabójstwo na tle rabunkowym). Dowodzić winy lub niewinności Efraimitów to trochę tak, jak udowadniać współcześnie, dlaczego się lubi albo nie lubi Żydów. Każdy znajdzie sobie poparcie dla swoich uczuć, nie „przegadasz” nikogo, kto np. wierzy w spiskową naturę dziejów, podejrzewa, że za kulisami wydarzeń stoi naród izraelski i pociąga za wszystkie sznurki. I odwrotnie, tak samo odporni na wszelką krytykę naszych „braci w Mojżeszu” bywają ich chrześcijańscy miłośnicy, którzy, jak kiedyś żartobliwie wspominał ktoś z doświadczenia – mogą cię nawet wyprosić z domu, jeśli cokolwiek negatywnego powiesz przeciwko Żydom. To skrajne stanowiska. Ja uważam, że Żydzi są po prostu wybrańcami Boga i tyle, kropka. Nie są krystalicznie czyści, wielu z nich „psuje ziemię”. Ale jest z nimi podobnie, jak kiedyś pewien brat mówił o Dawidzie – że chociaż ciężko grzeszył, to udało mu się zyskać łaskę u Najwyższego, był „według serca Bożego”. Żydzi mają łaskę u Boga, trzeba więc mieć dla nich życzliwość, ale i usiłować obiektywnie patrzeć na ten bądź co bądź cielesny naród.

Powstaje więc taka interpretacja: „A pobili ich (Efraimitów) mężowie z Get, co się byli zrodzili w onej ziemi (ziemi Get, mieszkający w mieście); albowiem (synowie Efraima) byli wtargnęli, aby pobrali dobytki ich (bydło Filistyńczyków).

Ten punkt widzenia, tak samo równouprawniony z powodu braku klarownego biblijnego komentarza, zakłada, że Gatejczycy obronili swoją własność przed rabusiami, którzy przyszli z Egiptu, synami Efraima. Jak widać, sytuacja ulega całkowitej zmianie. Przyjmując to założenie, pomyślimy źle o Efraimitach tylko dlatego, że nie mają dostatecznie ugruntowanej dobrej reputacji, aby odrzucić podejrzenie o grzech.

3. Może być więcej modyfikacji – zawinili Żydzi, ale w ziemi Goszen, synów mogło zginąć tylko kilku, a nie wszyscy... i tak dalej... głowa może rozboleć od kolejnych wariantów. Święty Paweł dobrze pisał, że lepiej zaniechać „genealogii bez końca” 1 Tm 1:4. Może i my na tym poprzestańmy.

To właściwie wszystko. Wygląda na to, że ze sprawą Efraimitów trzeba poczekać na sprawiedliwą ocenę Pana Boga. On wyjaśni tę zapisaną dla nas zaszłość, kiedy uzna to za stosowne. My zaś zdobyliśmy trochę wprawy w powstrzymywaniu się od pochopnych ocen. Uczymy się „domniemania niewinności z braku wystarczających dowodów”. Nie chcemy być sędziami w tej sprawie. Przynajmniej nie teraz, w tym marnym ciele, z niezbyt sprawnymi umysłami i niewykształtowaną do końca miłością. Może kiedyś, gdy „święci świat sądzić będą”, ale to stanie się nie prędzej, niż gdy „poznamy tak, jak sami jesteśmy poznani”.

Acha, jeszcze jedna dziwna sprawa. Cały rodowód kończy się na... osobie Jozuego, synu Nuna, dalekiego potomka Efraima, który znany jest z tego, że podbił Kanaan dla Izraela. Mógł być więc w pewnym sensie mścicielem krzywd swojej rodziny (co może pomóc nam patrzeć na jego kampanię nieco przychylniej, niż się to na ogół robi). Może to jest mała podpowiedź, po której stronie leży racja?


Summa:

  1. Biblia zawiera a) informacje jednoznaczne, b) kwestie sporne, ale możliwe do pojęcia za pomocą modlitwy i studiowania, c) miejsca nie dające się wyjaśnić przy użyciu dostępnych nam środków.
  2. Warto czytać nie tylko to, co w Biblii jest dla nas jasne, ale i te trudne wersety, ponieważ nasza relacja z Biblią jest dwustronna: My badamy Pismo, a Pismo bada nas (Heb 4:12). Tu kłania się motto ePatmos: My o Biblii, Biblia o nas.
  3. Warto się powstrzymać od wydania opinii w jakiejś sprawie, w przypadku, gdy brakuje nam pewnej wiedzy. Nie ma co rzucać podejrzenia na ludzi, których za coś nie lubimy, ani na tych, którzy po prostu nie są ewidentnie poza wszelkimi podejrzeniami.


© | ePatmos.pl