Czy ciąg dalszy nastąpi?

Fredrick Zydek „Ch. T. Russell – jego życie i czasy”

10 luty 2017

Czy ciąg dalszy nastąpi?

Autor:
Beniamin Pogoda

Ciekawa książka – im dłużej czytałem, tym wciągała mnie bardziej. Wydawcom – Fundacji „Straż” należą się podziękowania za tak trafną inicjatywę, tłumaczowi – za pracę, ale najwięcej uznania oddać trzeba Autorowi. Parafrazując jego słowa* – biografia, którą F. Zydek napisał, jest najlepszym przykładem tego, co potrafi sumienny historyk kierujący się wolnością myśli oraz rozumienia wiary. Nie zapominajmy, że Fredrick Zydek jako chrześcijanin był nie badaczem Pisma Świętego, ale metodystą.

Pastor Russell – taki, jakim go F. Zydek opisał – jest żywym, autentycznym człowiekiem, nie posągiem odlanym z brązu. W książce pełno jest nieznanych mi dotąd historii: Młody chłopiec, przedwcześnie osierociały, przejęty troską o los zmarłej matki i wypisujący kredą dla przechodniów ostrzeżenia przed ogniem piekielnym… Pilnie szukający odpowiedzi w Biblii i wreszcie znajdujący ją – dzięki pomocy Jonasa Wendella, kaznodziei więcej niż skromnej (10 osób!), ale za to postępowej i niezależnej kongregacji adwentystów. Nieoczekiwana, nagła śmierć pastora Wendella; Karl Russell wybrany pastorem na jego miejsce; początek działalności publicznej; współpraca i dramatyczne rozstanie z Nelsonem Barbourem. Związek z Marią Frances Ackley – małżeństwo, które mogło być bliskim ideału i które chyba takim nawet było, po czym fatalny rozpad tego związku po kilkunastu latach (tym smutniejszy, że Maria jawi się na kartach książki jako dobry duch młodej społeczności wierzących). Przyjaźń z Ottonem von Zachem, luterańskim pastorem i drukarzem, którą także nadkruszy ząb czasu; wreszcie najpierw entuzjazm, a potem kryzys, gdy zawiodły oczekiwania 1914 roku. Każda z tych historii byłaby osobną, zajmującą opowieścią.

Uderzające jest dla czytelnika nieprawdopodobne w naszych czasach zainteresowanie amerykańskiej publiczności sprawami wiary chrześcijańskiej i Biblii – rzecz, której daremnie szukać dzisiaj w Europie. „Gospodynie domowe rozmawiają z sąsiadami zza płotu; lepiej sytuowane, niepracujące kobiety poruszają niektóre z zagadnień idei Russella przy herbacie; robotnicy mówią o teologii Russella w czasie przerwy obiadowej” (str. 95). Widać, że Karol Russell rozsiewał dobre ziarno, ale miał to szczęście, że posiew trafił na bardzo urodzajną glebę. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dzisiaj ktoś tę glebę wyjałowił i zachwaścił cierniami.

Znalazłem też – ot, historyk-amator – dwie drobne nieścisłości, tak drobne, że nic nie znaczące dla całości bardzo skądinąd starannie opracowanego dzieła. Obie dotyczą spraw europejskich. Wiktor Emanuel I nie ustanowił republiki w Rzymie w 1798 roku – jak mylnie podaje autor na str. 68. Faktycznie Republika Rzymska, z Napoleonem Bonaparte jako prezydentem (1798-99) została utworzona po interwencji wojsk rewolucyjnej Francji; była ona tylko krótkotrwałą (podobnie jak w latach 1848-49, podczas Wiosny Ludów) efemerydą, zakończoną przywróceniem władzy papieskiej. Ostatecznie Państwo Kościelne włączył do Królestwa Włoch Wiktor Emanuel II w 1860 roku (samo miasto Rzym w 1870 roku), likwidując tym samym świecką władzę papieża; Italia zaś stała się republiką po referendum w 1946 r. I wojna światowa rozpoczyna się nie od inwazji Niemiec na Belgię i Francję w sierpniu 1914 roku (jak podano na str. 386), lecz od wojny Austro-Węgier z Serbią (od 28 lipca 1914 r.) oraz Niemiec z Rosją (od 31 lipca tegoż roku). Wielka Brytania wypowiada wojnę Niemcom 4 sierpnia 1914 roku, a nie – jak w tekście – pod koniec września. Nieistotne te usterki są aż nadto zrozumiałe, zważywszy, że Fred. Zydek jest specjalistą od (jak sam pisze) „amerykańskiej interpretacji chrześcijańskiego przekazu” (str. 11).

A na końcu książki – znaki zapytania. Fredric Zydek – zgodnie z tym, co obiecał w tytule – doprowadza czytelnika aż do śmierci i pogrzebu pastora Russella jesienią 1916 r. Tutaj jego opowieść się urywa. Listopad 1916 roku to wszelako sam środek Wielkiej Wojny – była ona daleką od rozstrzygnięcia i miała trwać jeszcze dwa lata. Gdy się skończyła, na gruzach przedwojennego świata zbudowano nowy porządek, bardzo zresztą nietrwały. Mija właśnie sto lat od tamtego czasu; mieliśmy jeszcze dwukrotnie wielką przebudowę w Europie, ale spodziewany w 1914 roku koniec starego świata nie nastał. Karol Russell umarł, mając niewiele ponad 60 lat. Gdyby żył 10, może 20 lat dłużej (żona jego zmarła w 1938 roku) – czy wprowadziłby do swej wizji przyszłości znaczne zmiany? Jak to się stało, że na czele ruchu stanął po nim Joseph Rutherford i czy byłoby inaczej, gdyby przywództwo objął ktoś inny? Kto jest prawdziwym spadkobiercą myśli Russella, Epifania czy Wolni Badacze? Bo chyba nie Świadkowie, przekonana o swej wyższości, scentralizowana i zhierarchizowana instytucja, niepodobna do wolnej wspólnoty zborów, które do 1909 roku nie miały nawet własnej nazwy? I jak to się stało, że właśnie Świadkowie J. są największą liczebnie kongregacją, która na gruncie nauk pastora Russella wyrosła? Fredrick Zydek już nie żyje; czy znajdzie się ktokolwiek inny, ktoby podjął się i umiał tak bezstronnie jak on tę historię przebadać i opisać?

* (…) „Russell wart jest poznania. Jest on trafnym przykładem tego, co może się stać z ideami w narodzie, który popiera wolność myśli, wolność prasy i wolność wierzenia zgodnie z własnym wyborem” (Fred. Zydek „Ch. T. Russell – jego życie i czasy”, str. 11).



© | ePatmos.pl